niedziela, 27 października 2013

Awantura o "Egzorcystę"

Mniej więcej od roku funkcjonuje na rynku prasowym miesięcznik "Egzorcysta". Jest to pismo wydawane przez dość konserwatywnych katolików, którego głównym obszarem zainteresowania są zagrożenia duchowe: okultyzm, wróżby, opętania, bioenergoterapja, pierścienie Atlantów itp. itd. Wydawca startował z niemałym jak na Polskę nakładem 15 000 egzemplarzy, który jednak szybko podniósł się jeszcze wyżej. Nie przeszkodziła w tem cena - 10 zł, bowiem miesięcznik jest wydawany atrakcyjnie i profesjonalnie. Pośród czasopism katolickich można jego szatę graficzną porównywać co najwyżej z "Polonia Christiana"; nie znam innych propozycyj z tej samej, najwyższej jakościowo półki.

Pismo jest wydawane przez prywatną spółkę świeckich katolików, nie ma zatem imprimatur ani asystenta kościelnego. W każdym numerze magazynu pojawiają się artykuły i wywiady z duchownymi z kręgu polskiego środowiska egzorcystów. Nie jest to dziwne, skoro przewodniczącym Rady Programowej periodyku jest o. prof. Aleksander Posacki, a jednym z członków tego ciała jeden z egzorcystów archidiecezji warszawskiej x. Andrzej Grefkowicz. "Egzorcysta" zebrał dotąd sporo pochwał ze strony duchowieństwa, np. w jednym z pierwszych numerów przedrukowano list pochwalny metropolity częstochowskiego abpa Wacława Depy. Zdarzająca się krytyka pochodziła zazwyczaj z przeciwnego kręgu, czyli od środowisk zbliżonych do siedliska zagrożeń duchowych - vide: Gazeta Wyborcza. Temniemniej, w przypadku tego konkretnego tekstu red. Pawła Wrońskiego trudno nie przyznać mu racji.

Krytyka "Egzorcysty" przez główny nurt polskiego Kościoła posoborowego to sprawa ostatnich dwu tygodni. Zarzuty sformułował w nieformalnej wypowiedzi ustnej, na spotkaniu kapłanów archidiecezji łódzkiej jej pasterz, abp Marek Jędraszewski, który skrytykował "manichejską wizję świata" i "straszenie złym duchem, widzenia złego wszędzie". To spowodowało, że teksty krytykujące magazyn mogły się pojawiać. Jak Państwo bowiem doskonale wiedzą, polski dziennikarz katolicki nie zaatakuje żadnej inicjatywy mającej poparcie jakiegoś biskupa bez posiadania wsparcia w wypowiedzi jakiegoś innego biskupa. Sami nie przełamią swoistej solidarności korporacyjnej.

Niewątpliwie przyczynkiem do zainteresowania się tematem była sierpniowa awantura związana z listą zagrożeń duchowych zdiagnozowanych przez x. Przemysława Sawę z diecezji bielsko-żywieckiej, która była zamieszczona m.in. na stronach internetowych diecezji warszawsko - praskiej. Zawierała ona obok rzeczy słusznych również ewidentne bzdury (np. wykaz zespołów satanistycznych itp.) i wisiała sobie w internecie od dłuższego czasu. Ktoś (czytaj znowu: "środowiska zbliżone do siedlisk zagrożeń duchowych") wykorzystał to w trakcie konfliktu ordynarjusza Pragi abpa Henryka Hosera z x. Wojciechem Lemańskim.

Słowem, można by zaryzykować hipotezę, że polscy biskupi zaczęli się przyglądać opinjom sygnowanem przez duchownych specjalizujących się w zakresie zagrożeń duchowych pod wpływem czynnika zewnętrznego. Można powiedzieć: lepiej późno niż wcale, bowiem poziom ustanowionych egzorcystów jest bardzo różny. W całym tym obszarze panuje "wolna amerykanka": posoborowe ograniczenie posługi egzorcystów dotknęło także i Polski, a wiedza i doświadczenia przedsoborowych profesjonalistów nie zostały przekazane następnem pokoleniom kapłanów. Wielu egzorcystów polskich, zazwyczaj wywodzących się z posoborowych środowisk charyzmatycznych, głosi poglądy dość dziwne, a ich metody rozwiązywania problemów duchowych budzą wątpliwości. Oczywiście są w tym gronie również ludzie bardzo mądrzy i pobożni. Ale zinstytucjonalizowany system w tym zakresie nie istnieje, i tu abp Jędraszewski ma rację.

Jeśli miałbym się natomiast odnieść do słów metropolity łódzkiego względem "Egzorcysty", to wskazałbym, że są one wyjątkowo nietrafne.

1. Brak imprimatur oraz asystenta kościelnego jest dziś niestety rzeczą zupełnie bez znaczenia, gdyż bardzo wiele publikacyj i wypowiedzi najwyższych hierarchów Kościoła zawiera treści jednoznacznie sprzeczne z wiarą katolicką, których nikt nie koryguje. Ta pieczątka nic nie znaczyłaby!

2. Nie widzę w "Egzorcyście" manichejskiego spojrzenia na świat. Szatan jest przedstawiany jako zagrożenie, ale nie jest wyposażany w moc porównywalną z mocą Bożą.

3. Pismo przedstawia szereg pozytywnych wzorców świętych walczących z różnemi przejawami zła - osobowego i bezosobowego. Wskażę tu choćby na jakże mało znany przykład meksykańskich Cristeros.

4. Sporo tekstów zamieszczonych w "Egzorcyście" stanowi najlepsze w Polsce popularne opracowania tematów konkretnych zagrożeń duchowych. Mam tu na myśli teksty takie jak publikacja Grzegorza Kasjaniuka na temat Kinga Diamonda, być może najwybitniejszego artysty otwarcie deklarującego związki z kościołem szatana.

5. "Egzorcysta" porusza też szereg innych ważnych tematów, np. kwestję dopuszczalności moralnej in vitro czy racjonalności ateizmu w kontekście wiedzy na temat stworzenia świata.

6. Zarykowałbym tezę, że kogoś mocno zabolało, że grupa świeckich ponownie przełamuje monopol posoborowia w obszarze mediów. Powstało pismo na dobrym poziomie edytorskim i odnosi sukces. Ma spory nakład, więc generuje zysk. Pamiętają Państwo, jak zarzucano Stowarzyszeniu im. Księdza Piotra Skargi, że samodzielnie promuje modlitwę różańcową ? No właśnie !

Odrzuciliśmy bardzo miałkie zarzuty abp. Jędraszewskiego i jego "ech" względem "Egzorcysty". Ale czy to oznacza, że pismo jest godne polecenia; czy mogą je czytać katolicy bez obawy, że przekazane im zostaną wyłącznie treści bezpieczne i zgodne z naszą wiarą ?

Niestety, nie. Oto kilka podstawowych zastrzeżeń.

1. Pierwszym i podstawowym problemem jest przyjęty posoborowy paradygmat pisma: pisze ono wyłącznie o zagrożeniach piętnowanych przez religję neokatolicką. Milczy natomiast o ryzykach, które ona sama generuje. Przykładowo:

a) Pisze się o Komunji na rękę jako przyjętej praktyce, wskazując, że Hostja musi być natychmiast spożyta. Niedopełnienie tego wymogu powoduje, iż Hostje mogą być łatwo wykradzione i profanowane, np. podczas obrzędów satanistycznych.

b) Nie spotkałem w piśmie artykułów krytykujących ruchy charyzmatyczne, choć kontakty z nimi same w sobie stanowią zagrożenie duchowe; bywają przyczyną zerwania więzi instytucjonalnej z Kościołem lub opętań. Tak było choćby w przypadku sióstr betanek z Kazimierza Dolnego.

2. Pismo promuje nieuznawane przez Kościół objawienia w Medjugorje oraz przykłada nadmierne znaczenie do innych objawień prywatnych. To zdecydowanie nie jest tematyka, którą powinno się epatować nieukształtowanych czytelników.

3. Jednym z tematów numeru (nr 6/2013) były tzw. opętania ekspiacyjne, rozpatrywane w szczególności w odniesieniu do najbardziej znanego przykładu Anneliese Michel. Ta młoda Niemka zgodziła się na prośbę rzekomej Matki Bożej (tak, znów te objawienia prywatne) i dopuściła do opętania swojej osoby, by cierpieć za grzechy innych ludzi i uchronić ich dusze od ognia piekielnego. Wprawdzie pismo zamieściło w tej sprawie również krytyczny głos x. Grefkowicza, ale w ogólnem swem przesłaniu wpisało się w promocję teorji bardzo wątpliwej teologicznie.

4. Pismo nie ma określonej kategorji wiekowej czytelnika, a jego relatywna "powszechność" oznacza, że może stanowić lekturę dla dzieci. W mojej ocenie tego typu treści, w tak prezentowanej formie, nie powinny być dostępne dla osób poniżej 15go roku życia.

5. Komercyjny charakter pisma implikuje zamieszczanie w nim reklam pozycyj, których ortodoksja katolicka budzi jeszcze większe wątpliwości. Oto przykład, odnoszący się wprost do zastrzeżeń, które już wcześniej poruszyłem:



Wydawca "Ezgorcysty" i ww. książek to ten sam podmiot.

Podsummowując, byłbym bardzo kontent, gdyby polscy biskupi uporządkowali obszar pracy egzorcystów i demonologów. Kilka lat temu, w Wielki Czwartek AD 2008 TVP2 wyemitowała film dokumentalny poświęcony wspomnianemu już w tekście przypadkowi śp. Anneliese Michel. Rozmaite protesty, sygnalizujące ogromne niebezpieczeństwo takich produkcyj, rozbijały się między innemi o jeden argument: "ten film został bardzo pozytywnie przyjęty przez polskich egzorcystów i jest przez nich rekomendowany". Sprawa samego miesięcznika "Egzorcysta" ma na tem tle znaczenie drugorzędne.

Nie jest to pismo w 100 % bezpieczne dla przygodnego odbiorcy, ale jeśli odbiera choć część czytelników "Wróżce" itp. periodykom, to powinniśmy się cieszyć. Jego sukces zaś świadczy o istnieniu od lat niszy, której oficjalna prasa katolicka, posiadająca imprimatur, zagospodarować nie potrafiła.

Pytanie graniczne i retoryczne: czy polscy posoborowi biskupi są w stanie rzetelnie i rozsądnie określić wytyczne dla mianowanych przez siebie egzorcystów (i wskazywać do tej posługi odpowiednich kandydatów) ?

piątek, 11 października 2013

Dziękuję za odzew na "list"

Serdecznie dziękuję Państwu za tak liczny odzew na list do Papieża Franciszka. Wszystkie te głosy pokazują, jak ważny temat poruszyłem. Zdecydowana większość komentarzy była zbieżna ze stanowiskiem "Pelagianina", nawet jeśli nie akceptowała formy wypowiedzi.

Nie odcinam się rzecz jasna od poglądów zawartych w poprzednim wpisie, ani od formy, która została uwarunkowana literacko. Nie podpisałem się jednak pod wypowiedzią własnym nickiem, gdyż pragnąłem, aby odzwierciedlała ona myśli przeciętnego tradycjonalisty o pontyfikacie Franciszka. Dlatego też pominąłem np. jakiekolwiek odniesienie do zapowiedzianych kanonizacyj J23 i JP2. Osobiście uważam je za olbrzymi kłopot teologiczny, ale mam świadomość, że nie wszyscy ultrakonserwatyści podzielają ten pogląd.

Niestety myliłem się pisząc pięć miesięcy temu:

Radziłbym zachować spokój względem rozmaitych zachowań Ojca Świętego Franciszka. Powiedziałbym raczej, że jest to pokaz własnego stylu a nie niszczenie papiestwa. Postawa aktualnego papieża jest tak daleka od obowiązującego wzorca, iż wątpię, by ktokolwiek w przyszłosci go kopiował. Franciszek idzie za daleko, za nim pozostaje próżnia. Model duszpasterstwa „radykałów” cieszył się pewną popularnością czterdzieści lat temu, dziś jest równie nie rozumiany jak tradycjonalistyczny. Jestem przekonany, iż większość biskupów świata byłoby łatwiej przekonać do codziennego odprawiania Mszy trydenckiej niż do wyzbycia się siedzib i rozmaitych aspektów władzy doczesnej. Jak to się mówi, „dłużej klasztora niż przeora”.


Są powody do poważnego niepokoju o dalszą przyszłość Kościoła. Posoborowie działało w oparciu o "prawo powielaczowe", a więc o dokumenty niższej rangi, wytyczne, uchwały ciał doradczych itp. Teraz tworzy się "prawo wywiadowe" Papież Franciszek coś mętnie mówi w wywiadzie, ale nic (jeszcze!!) faktycznie nie psuje. Relacje prasowe głoszą, że "reformuje". Potem na szczeblu diecezji powołują się na wolę Fraciszka i coś zaczynają gmerać. Ostatnia dezinformacja głosi, że w RFN dają Komunję Św. rozwodnikom. Lektura wieści wskazuje, że dzieje się to w jednej niemieckiej diecezji. Uważna lektura dowodzi, że nie ma przyzwolenia na ten proceder, ale rozważa się ewentualne "ułatwienia". Prawda zaś jest taka, że na szczeblu parafialnym już od dawna ten świętokradczy proceder ma miejsce, wbrew wszelkiem zasadom prawa kanonicznego.

Cokolwiek by nie mówić o kurji rzymskiej, była ona nadzieją dla nas na rozstrzyganie takich problemów. Była nadzieją jako instytucja nadzorcza, która przynajmniej teoretycznie mogła zainterweniować. "Model Franciszka" oznacza, że korekty nawet jeśli będą się zdarzały, to będą zagłuszane przez swoiste "innowacje". Zachowań patologicznych będzie ponownie coraz więcej, tak jak w latach 60-tych XX wieku.

To oczywiście wersja optymistyczna. Pesymistyczna jest taka, że znikną centralne urzędy wspomagające zarządzanie Kościołem. W ich miejsce nastaną koordynatorzy, moderatorzy i tem podobni ... likwidatorzy. Franciszek nie jawi się bowiem jako wizjoner, innowator, lecz jedynie jako niszczyciel. Jakkolwiek jego model "skromnościowy", to wyciąganie najstarszego rzęcha na Watykanie i mianowanie go papieską limuzyną, nie będzie raczej kopiowane przez hierarchów, to jego modyfikacja, a więc wyprzedawanie majątku zgromadzonego przez Kościół przez XX wieków, jest niemałą pokusą.



Przyszłość Kościoła obarczona jest bardzo dużą niepewnością. Wiemy jedynie, że Kościół przetrwa i będzie istniał do końca świata. Ale jak bardzo się skurczy i co utraci, tego oczywiście nie wiemy. Posługa Franciszka jest rozczarowaniem na każdej płaszczyźnie. Nie oczekiwałem od niego zmysłu organizacyjnego czy liturgicznego, ale liczyłem, że przynajmniej jego nauczanie etyczne brzmieć będzie identycznie i równie dobitnie jak głosy poprzedników. Podejrzewam, iż w czasie tego pontyfikatu największą dynamikę wzrostu pośród grup prawowiernych katolików mieć będą ... sedewakantyści i sedeprywacjoniści.

Czy w tej sytuacji powinniśmy pisać listy do Papieża Franciszka ? Kto ma życzenie, niech je pisze. Ale chyba mamy większą szansę na przekonanie do tradycjonalistycznej wizji Kościoła naszych wikarych, proboszczów oraz biskupów. Wśród nich jest wielu dobrych kapłanów, umiejących słuchać, otwartych na argumenty. Trzeba pokazywać im rozsądną alternatywę, bo posoborowie z hukiem upada.

środa, 2 października 2013

list do Papieża Franciszka

.... niewysłany (jeszcze), bezpośredni i prostolinijny ...

Gdy pół roku temu zostałeś Biskupem Rzymu, przyjąłem Twój wybór z umiarkowanym optymizmem, mając na względzie, jak nieskutecznym arcybiskupem Buenos Aires byłeś. Liczyłem jednak, że będziesz zachowywał się (choćby i wbrew sobie) z minimalnym szacunkiem dla urzędu, który Ci powierzono. Że będziesz potrafił wznosić się ponad własną medialność, ponad swoistą skromność stanowiącą faktycznie jakże oryginalną odmianę pychy. Że będziesz starał się być pasterzem całego Kościoła, świadkiem wiary i orędownikiem cywilizacji życia...

Tymczasem każdy dzień Twego papieżowania przynosi nowe rozczarowanie. O ile trwanie przy zamieszkiwaniu w Domu Świętej Marty zamiast w apartamentach papieskich na Watykanie można traktować jedynie jako fanaberię, to mówienie o swoich poprzednikach jako o "narcyzach", jest już zwykłą nieprawdą. Od kilkuset lat żaden z papieży nie żył w luksusach przekraczających status społeczny przedstawiciela włoskiej wyższej klasy średniej. Masz usta pełne walki z "lobby gejowskim", ale Twoją pierwszą decyzją jest mianowanie jednego z jej przedstawicieli swoim pełnomocnikiem w Instytucie Dzieł Religijnych.



Jakże szybko straciły na znaczeniu Twoje codzienne kazania! Zaprzepaszczona została szansa na przekazywanie w przystępny sposób prawd katechizmowych i ewangelizację. Przytłoczył je natłok różnych przynajmniej nieostrożnych wypowiedzi. Z początku kuria rzymska próbowała je interpretować czy ... cenzurować, zdejmując ze stron internetowych (dywagacje o zbawieniu niekatolików), lecz gaf i wpadek jest za dużo: stosunek do homoseksualizmu, dopuszczanie do Komunii Św. rozwodników pozostających w związkach niesakramentalnych, ocena teologii wyzwolenia, ślepota na problem imigrantów w Europie, marginalizacja walki z aborcją oraz chwaścik najświeższy: potępienie prozelityzmu. Kto wychwyci wśród tych dyrdymałów sprawy istotne: apel o chrzczenie dzieci z nieprawego łoża, o ile ktokolwiek z bliskich prosi o chrzest, tudzież przypomnienie kapłanom, że sakramenty winny być darmo udzielane ?!

Osobnym obszarem Twej aktywności jest destrukcja dzieła Benedykta XVI. Nie chodzi tu oczywiście o stroje, lecz o doktrynę. Wszystko, co on scalał, jest ponownie rozmywane, jak za najgorszych czasów Pawła VI i Jana Pawła II. Bez szczególnego uzasadnienia, lekką ręką ograniczyłeś prawo zawarte w „Summorum Pontificum” względem zakonu Franciszkanów Niepokalanej. Czy to nie kuriozalne, że franciszkanów prześladuje ktoś, kto przybrał imię Franciszek ?!

Ale sądzę, że najwięcej szkód mogą przynieść Twoje próby reformy systemu zarządzania Kościołem. Tworzysz struktury równoległe, ograniczasz i kwestionujesz własną władzę w celu wzmocnienia kolegializmu. Trudno o bardziej przereklamowany zasób w "skarbcu" posoborowych śmieci teologicznych. Zmiana nie jest ani oznaką żywotności ani celem samym w sobie. Kto nie wie, co należy osiągnąć, niech się nie bierze za zmienianie tego, co go otacza. Czemu chcesz tak wiele zmieniać w Kościele, skoro uważasz, że pod wieloma względami nigdy nie było w nim tak dobrze jak dziś ?!

Półrocze Twoich rządów stanowi z pewnością najgorszy czas dla Kościoła od czasu Soboru Trydenckiego. Byłbyś znakomitym proboszczem opiekującym się ubogimi i wykluczonymi gdzieś na przedmieściach Buenos Aires. Każdy awans powyżej tej pozycji był niestety pomyłką. Najlepsze, co mógłbyś zrobić dla Kościoła, to odejść natychmiast na emeryturę. Wtedy po Twoich działaniach pozostałby jedynie niesmak, byłbyś ciekawostką w wielowiekowej historii Kościoła. Możesz zapisać się w niej znacznie gorzej ...

Pelagianin

P.S. Oczywiście staram się pamiętać, że Pan Bóg pisze prosto po krzywych linjach. Istnieje zatem możliwość, iż to właśnie Ty za niecałe dwa tygodnie wypełnisz prośbę Matki Bożej Fatimskiej i poświęcisz Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Wprawdzie nic nie wskazuje na to, abyś planował takie działanie, ale wiemy, iż któryś papież kiedyś to uczyni. Tej intencji poświęcam tegoroczne październikowe modlitwy różańcowe.