niedziela, 3 maja 2015

Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski, 3 maja

Święto Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski nominalnie nie ma szczególnie starego rodowodu; ustanowił je bowiem dopiero Pius XI AD 1924 i pozwolił obchodzić w dniu uchwalenia Konstytucji 3 maja. Zakończono w ten sposób proces intronizacji Matki Bożej na królową Polski, którego fundamentem były śluby Jana Kazimierza złożone w dniu 1 kwietnia 1656 w katedrze lwowskiej przed wizerunkiem MB Łaskawej. Dzięki temu nie tylko połączono obchody państwowe z kościelnymi, ale i po wsze czasy "ochrzczono" dokument, którego jakkolwiek żadną miarą nie można nazwać antykatolickim (vide cytat), to jest on dziełem swojej epoki i łatwo może być zawłaszczany przez oświeceniowców, masonów i innych "wolno myślących".

Ustawa Rządowa

Religią Narodową panuiacą iest y będzie Wiara Święta Rzymska Katolicka ze wszystkiemi iey prawami; przejście od Wiary panuiącey doiakiegokolwiek Wyznania, iest zabronione pod karami Apostazyi. Że zaś taż sama Wiara Święta przykazuje Nam kochać bliźnich Naszych; przeto wszystkim Ludziom iakiegokolwiek bądź wyznania, pokóy w Wierze y Opiekę rządową winniśmy y dla tego wszelkich obrządków y religii wolność w Kraiach Polskich, podług Ustaw Krajowych waruiemy.



Tymczasem KEPscy załatwili na ten rok przeniesienie święta Królowej Polski z niedzieli na sobotę, 2 maja. Zapewne zawsze będą je odtąd przenosić z niedzieli na sąsiedni dzień tygodnia. Jaki jest sens tego typu działań, nie wiadomo. Zdeptano kościelny aspekt święta państwowego, a Matka Boża została umieszczona jako dodatek do Święta Flagi, które Polakom długo kojarzyć się będzie jedynie z czekoladowym orłem.

Przypomnę, iż zaledwie 12 lat temu ci sami "panowie w myckach z antenkami" przenieśli uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego z czwartku na najbliższą niedzielę, ignorując tradycję Kościoła i zwykłą logikę, zgodnie z którą powinniśmy zachować reguły kalendarzowe, odliczając 40 dni od poranku Zmartwychwstania. Oznacza to, że zbieg święta z niedzielą nie zawsze jest traktowany jako niepożądany.

Skąd to się wszystko bierze?

Cechą immanentną posoborowia jest pęd do zmieniania, a raczej zniszczenia wszystkiego tego, co było. Bardzo dobitnie widać to właśnie w kalendarzu liturgicznym, masakrowanym od czasów arcybiskupa Kanibala Bugniniego. Oto logika pseudokatolickich kanibali: Jedno święto zepchniemy z niedzieli, inne na niedzielę upchniemy. Tu dokwaterujemy do święta archanioła Michała (29 września) jego kolegów, Gabriela (wcześniej 24 marca) i Rafała (wcześniej 24 października), dzięki czemu zrobimy miejsce na dzień judaizmu i tydzień ekumenizmu.

Posoborowiu nie przeszkadza oczywiście, iż ich partnerzy ekumeniczni starokatoliccy czy mariawiccy wciąż czczą archaniołów "po staremu", a nawet luteranie zachowali w swoich kalendarzach przedpoście, które wyparowało za czasów Pawła VI.

Za to wszystko nienawidzę posoborowia. Za rzeczy najważniejsze, takie jak relatywizację dogmatów, zmianę teologii Mszy Świętej. Za rzeczy dość istotne, takie jak odwrócenie celebransa o 180 stopni, czy za zmianę języka liturgicznego. Za skasowanie ciszy Kanonu, za redukcję Kanonu do roli jednej z wielu (najrzadziej używanej zresztą) Modlitw Eucharystycznych i wprowadzenie na Nowusie diabli wiedzą po co chwil refleksji po homilii oraz po Komunii Świętej. Ale także za drobiazgi takie jak opisane powyżej żonglowanie uroczystościami Królowej Polski i Wniebowstąpienia.

Nienawidzę posoborowia za pogardę do wszelkiej tradycyjnie ukształtowanej pobożności, którą ci uzurpatorzy chcą w dowolny sposób zmieniać. Apeluję do wszystkich, których ton mojego wpisu może oburzyć lub zbulwersować: zastanówcie się, do czego to wszystko prowadzi. Odrzućcie fałsz modernistów, by umocnić królowanie Maryi w naszych sercach i Ojczyźnie.