środa, 28 września 2016

Czy może być jeszcze gorzej z (ks.) Jackiem Międlarem ?

Długo nie trwała radość związana z podporządkowaniem się ks. Jacka Międlara przełożonym ze Zgromadzenia Misji i jego oddelegowaniem do parafii w Tarnowie. Po niecałym miesiącu pobytu na nowej placówce młody człowiek nie wytrzymał napięcia i wydał bardzo niejasne oświadczenie odnoszące się do swoich dalszych losów.

Samego oświadczenia nie ma sensu szczegółowo komentować. Międlar tak często zmienia zdanie na rozmaite tematy, że coraz trudniej jest go traktować poważnie. Chyba warto jednak skwitować jego postawę i poglądy kilkoma zdaniami.



Dostrzegam u księdza Jacka Międlara wielki dysonans. Z jednej strony to z pewnością zdolny publicysta, którego teksty znamionują sporą erudycję i niezaprzeczalną inteligencję. Z drugiej strony to niedojrzały i pogubiony młody człowiek, którego zachowanie przywodzi na myśl rozkapryszonych gimnazjalistów. Międlar zachowuje się identycznie jak oni: głośno wyraża swoje pragnienia, a gdy ktoś staje na ich drodze, strzela focha i trzaska drzwiami. Nie zna ograniczeń wynikających ze stanu kapłańskiego, do którego należy, czy choćby kultury osobistej.

I właśnie ta mroczna strona cały czas zdaje się rządzić księdzem Jackiem. Nieszczęśnik nie rozumie bowiem istoty katolickiego kapłaństwa ani związanej z nią godności. Nawet jeśli w ramach sankcji związanych z decyzjami przełożonych nie mógłby aktywnie działać społecznie, to łaski Boże wynikające z udzielanych przez niego sakramentów, ze Mszy, spowiedzi, chrztów czy ostatnich namaszczeń byłyby nieporównywalnie większe od działalności społecznej wszystkich narodowców Polski.

A zatem poprzez odejście ze zgromadzenia oo. misjonarzy ks. Międlar dobrowolnie ograniczył swoje możliwości co do czynienia dobra i to w znacznie większym stopniu niż wynikałoby to z decyzji przełożonych. Jest to tylko wierzchołek góry lodowej. Aktualnie Międlar dąży do statusu kapłana - tułacza, nieprzypisanego do żadnej działającej legalnie struktury kanonicznej. Jeśli się szybko nie opamięta, nie będzie mógł odprawiać Mszy ani spowiadać. Nie będzie mógł także kiedykolwiek katechizować ani oczywiście wykładać w seminarium - co ponoć strasznie go frustrowało, a wynikało z decyzji przełożonych.

W świetle obecnej decyzji ks. Jacka Międlara nakładane na niego wcześniej sankcje wydają się po prostu trafne: ten człowiek jest zbyt zaplątany, by być duszpasterzem. Mało tego! Jeśli pycha Międlara będzie się dalej rozwijać, może go doprowadzić do stworzenia struktury schizmatyckiej lub porzucenia kapłaństwa. Ryzyko takiego zgorszenia należy traktować jako poważne.

Kilka tygodni temu dyskutowałem ze zwolennikiem ówczesnej postawy ks. Międlara. Wyraziłem zdanie, iż nakładane nań kary powinien traktować jako błogosławieństwo. Oznaczały one bowiem znaczące zwiększenie czasu, który mógłby poświęcić na samodoskonalenie. Na wyrównanie braków z posoborowego seminarium, nieszczęsnej "księżowskiej zawodówki". Na nauczenie się liturgii przedsoborowej, na uporządkowanie spraw dogmatycznych czy apologetycznych. Na codzienne odprawianie tradycyjnej Mszy i pogłębianie rozumienia, że istotą powołania kapłańskiego jest składanie ofiary. Udział w Ofierze Pana Jezusa ale także ofiarowanie samego siebie Bogu Ojcu. Znam bardzo wielu duchownych, którzy ubolewają, że rozmaite nałożone na nich obowiązki uniemożliwiają im optymalną organizację dnia.

Okazało się, że jest znacznie gorzej. Międlar bardzo źle wykorzystał wakacje, czas owych sankcyj. Z premedytacją łamał zakazy wypowiedzi medialnych, politykował, ekscytował się banalnym procesem, w którym nic złego mu się stać nie mogło. Słowem, gorszył. Od indywidualnej wrażliwości wiernego zależy, które zgorszenie pochodzące od duchownego uznaje za większe: czy dewianta homoseksualnego, czy rozpustnika, czy pijaka, czy butnego pyszałka. Nie rozstrzygam.

Jeszcze jedno. Jeśli jakiś niezbyt bystry chłopaczyna kończy zawodówkę elektryczną, to wie przynajmniej tyle, że nie wolno wkładać palca do kontaktu. Odnosząc tę metaforę do nieszczęsnego księdza Jacka Międlara muszę stwierdzić, że o kapłaństwie wie on jeszcze mniej niż ów hipotetyczny jełop o swoim fachu.

Od 2000 lat znamy sposoby na zmianę świata na lepszy. Po pierwsze, trzeba zacząć od siebie, a nie od innych. Po drugie, modlitwy, postu i jałmużny nigdy nie jest za wiele. Jeśli kiedyś pokonamy mafię gejowską, a nawet i "talmudystów" - cokolwiek by to miało nie znaczyć - to tylko w ten sposób.

Jedyną autentyczną wspólnotą Jezusa Chrystusa i Jego Mistycznym Ciałem był, jest i będzie Kościół katolicki.

15 komentarzy:

  1. Amen!

    Można dołożyć to:

    http://coryllus.pl/?p=3976

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogą być " trafne" sankcje i kneblowanie ust x. Jackowi wydane pod naciskiem środowisk masońskich i żydowskich oraz nieszczęsnego byłego Nuncjusza ? Po prostu nie przewidzieli, że x. Jacek jest mądrzejszy od modernistycznej konstrukcji. Moderniści strzelili sobie w stopę... Nie docenili młodego pokolenia, które umie wnioski wyciągać z posoborowego bagna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie!

      Usuń
    2. Panie Stanisławie,

      Otóż właśnie nie umie. Jego nieposłuszeństwo w żaden sposób nie jest konstruktywne dla niego samego i jego otoczenia. O, gdyby pod wpływem modernizmu w posoborowiu wstąpił do FSSPX - od razu bym mu przyklasnął! Albo nawet gdyby zaczął starania o przejście do któregoś z mniej lub bardziej tradycyjnych zgromadzeń odprawiających Mszę Św. trydencką. Ale on nie widzi nawet takiej drogi buntu, który mógłby wówczas przynieść jemu i innym wiele korzyści. Od widzi modernizm w Kościele, ale nie wiemy dokładnie, co jego zdaniem jest tym modernizmem, bo nawet jego NOM-y nie wyglądają konserwatywnie. Jest buntownikiem dla samego buntu i "pierwiastkami prawdy" w swoich wypowiedziach.

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Jak ci się gościu pierdzieli, to aż strach! Weźcie się już zakonserwujcie na dobre i przestańcie ludziom bełtać w głowach. Łacina was zbawi, fanatycy.

      Usuń
    4. pan Stanislaw nie wie prawi ot co nie rozumie nic z tego co tyczy sie Kosciola i w nim ksiedza Jacka a szkoda bo powinien wiedziec Ksiedzu Jackowi zycze by zrozumial czego ksiedzu nie wypada i by zawrocil z przewrotnej drogi jaka obral ze swej strony zapewniam o modlitwie za ks Jacka

      Usuń
  3. Autorze, proszę o jedno wyjaśnienie.
    Jak to jest z tym nieposłuszeństwem ks. Międlara?
    Wiadomo - "książka piszę", że przełożonemu trzeba być bezwzględnie posłusznym chyba ze jego polecenie jest grzeszne. Ale polecenie może być grzeszne niebezpośrednio. Np. brak zgody na wyświęcanie biskupów M. Lefebvre potraktował jako zagrożenie dla wiary i dużo osób z nim (podejrzewam, że również Pan) się zgadza, że był to stan wyższej konieczności.
    Sprawa ks. Międlara wydaję sie być podobna. O tyle o ile posłuchałem jego wypowiedzi to zdaję sie (chyba), że mówił prawde o żydach, masonerii i liberalizmie, więc czy owy ksiądż nie mógł potraktować kneblowania jego działalności jako "zakazu" mówienia prawdy i alarmowania biednych owieczek coby ocalić ich duszę? A może mógłby być tylko nieposłuszny, żeby zakaz dotyczył spraw Magisterium, tak?

    Proszę o odpowiedź, bo się pogubiłem.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uporządkujmy fakty. Po Mszy w katedrze białostockiej w IV 2016 nałożono na x. Międlara całkowity zakaz wypowiedzi w mediach itp. Można powiedzieć, że ów zakaz był przesadzony, bo przecież do niczego złego Międlar nie nawoływał w swoim słynnym kazaniu. Z drugiej jednak strony pamiętajmy, że ONR jest organizacją bardzo niszową i nie powinna być nagradzana liturgiami po katedrach. Obchody okrągłej 82 rocznicy powstania ONR były przegięciem i ktoś powinien za to beknąć.

      Co do samego kazania uważam, że to niezłe wystąpienie jak na wiec, ale jednak inną powinno mieć funkcję wyjaśnianie słowa Bożego, związanego z Ofiarą Chrystusa.

      Zakaz wypowiedzi medialnych trwał, zaś od sierpnia x. Międlar łamał go już regularnie. Czasem dość chamskimi odzywkami jak do kobiety z .Nowoczesnej czy do Lisa ("Skończył pan już szczekać?"), a czasem inteligentnymi wypowiedziami nt. judeomasonerii, tzw. katolickiego liberalizmu itp. itd.

      Gdyby x. Międlar nie miał kar kościelnych, to bardzo wątpię, czy zostałyby one nań nakładane za ww. wypowiedzi o masonach, modernistach itp. itd. Nie mówił bowiem ani nic odkrywczego ani radykalnego, czego nie głoszą nasi konserwatywni kapłani. Nie róbmy męczennika z człowieka, który ma po prostu problem z posłuszeństwem. Xiądz Międlar nigdy dotąd nawet nie otarł się o "stan wyższej konieczności", sytuację, w której funkcjonują kapłani Tradycji katolickiej z FSSPX.

      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ks. Jacek Międlar:
    "Tak naprawdę po rozmowie z przełożonym dowiedziałem się, że moja perspektywa na najbliższe lata, na najbliższe naście lat, a nawet 20 lat, miałaby się ograniczać jedynie do spowiadania, odprawiania Mszy Świętej. Mógłbym pomarzyć o jakiejkolwiek katechizacji, jakichkolwiek wykładach w seminarium, itd. Stąd podjąłem decyzję, że ciężko ciągnąć to dalej. Jezus obdarzył mnie wiedzą, obdarzył mnie talentami, obdarzył mnie wiarą, stąd sprzeniewierzyłbym się Ewangelii, gdybym te wszystkie talenty i charyzmę, którą Bóg mi dał, zakopał pod ziemię."

    Abp Fulton J. Sheen (przedstawiać nie trzeba):
    "Po święceniach kapłańskich spędziłem dwa lata w Waszyngtonie na studiach, a następnie 5 lat za granicą. Gdy zakończyłem naukę, wysłałem mojemu biskupowi dwa listy. Jeden z nich zapraszał mnie do utworzenia szkoły filozofii scholastycznej na Uniwersytecie Columbia. Drugi z listów zawierał zaproszenie do Oksfordu, gdzie, wraz z ks. Ronaldem Knoxem miałem współtworzyć pierwszy katolicki wydział od czasów reformacji. Wysłałem oba listy biskupowi i zapytałem: "Które zaproszenie mam przyjąć?". Jego odpowiedź brzmiała: "Wracaj do domu". Wysłał mnie do najgorszej parafii w naszej diecezji i mianował mnie wikarym. Był to prawdziwy dopust Boży. Tylko 20% parafian władało językiem angielskim. Żadna z ulic nie była wyłożona chodnikiem. Powiedziałem: "W porządku. To jest to. Tego chce ode mnie Chrystus". Byłem całkowicie zadowolony. Po roku zadzwonił do mnie biskup i powiedział: "Pojedziesz do Waszyngtonu i obejmiesz profesurę na tamtejszym Uniwersytecie Katolickim. Obiecałem im trzy lata temu, że im ciebie przyślę". Spytałem: "Dlaczego zatem Ekscelencja nie wysłał mnie tam, gdy wróciłem do domu?" Odpowiedział: "Chciałem tylko sprawdzić, czy będziesz posłuszny. A teraz już biegnij" - i od tego czasu wciąż biegnę."

    OdpowiedzUsuń
  5. Księdza Lemańskiego zwalczała konserwa katolicka a broniła lewica.
    Księdza Międlara zwalcza lewica i konserwa katolicka. Dlaczego?
    Bo ks. Międlar zawstydził świecką konserwę katolicką swoją odwagą cywilną, jakiej brakuje konserwie katolickiej - dostawcom wazeliny na kurialne dwory.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. błąd zrozumienia istoty sporu. Nie chodzi o negację krytyki, którą uprawia Mędlar (zresztą konia z rzędem dla tego kto wyjaśni "talmudyczno-żydowskie" lobby u hierarchów. Sam Mędlar przyciskany do muru przez Pospierzalskiego nie wyjaśnił tego) ale o porzucenie przez Mędlara kapłaństwa i rezygnacja z pełnienia posługi sakramentalnej. Kapłan jest "slugą ołtarza" (symbol manipularza idealnie to ilustruje), powołany do posługi sakramentalnej, na drugim miejscu jest nauczanie. Ewidentny błąd formacji seminaryjnej wychodzi u Mędlara, który (sic!) nie rozumie istoty swego powołania.U Mędlara to nie odwaga,lecz głupota i co gorsza, brak tożsamości kapłańskiej

      Usuń
    2. "talmudyczno-żydowskie" lobby u hierarchów - kto śmiał takie bzdury wymyślać :-)To nieprawda - KEP stoi twardo na gruncie Tradycji :-)
      Kapłan jest "slugą ołtarza" (symbol manipularza idealnie to ilustruje),- zwłaszcza widoczny jest manipularz u KEP-skich gdy Ofiarę Ołtarza składają Bogu.
      :-D

      Usuń
    3. Ks Międlar prawdopodobnie niestety pójdzie drogą ks Kiersztyna. Obaj pełni energii do pracy/czego często brakuje innym kapłanom/,dlatego diabeł takimi najczęściej się interesuje.

      Usuń
  6. Czcigodny Krusejderze
    Nie będąc katolikiem, o powinnościach względem przełożonych księdza będącego zakonnikiem wiem zbyt mało, by w tym wątku włączyć się do dyskusji. Ale o ile bardzo szanuję przełożonych zakonnych redemptorystów, którzy jasno wytłumaczyli lewakom "co one mogom ojcu Rydzyku", o tyle ci "misjonarze", tańczący jak im Agora zagra, budzą jedynie mój niesmak. Najoględniej to nazywając.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Stare, ale dopiero teraz czytam i p. Krusejdera pytam (z Michalkiewicza): im większa liczba, tym słuszniejsza racja? Bo Autor napisał: "...ONR jest organizacją bardzo niszową i nie powinna być nagradzana liturgiami po katedrach. Obchody okrągłej 82 rocznicy powstania ONR były przegięciem i ktoś powinien za to beknąć". Jakie to ma znaczenie, że jest "niszowa"? I czy Msza w katedrze (gdziekolwiek) może być nagrodą? Litości. Przypomina to trochę stwierdzenie pewnego urzędnika (nie pomnę kogo), który na temat ONR zdobył się na szczerą refleksję: najgorsze jest w tym wszystkim to, że oni działają w granicach prawa (czy jakoś tak, cytuję z pamięci). Czyli że nie można się do nich przyczepić. A co do ks. (pana?) Międlara, rzeczywiście bardzo się pogubił w swojej młodzieńczej zapalczywości, ponosząc przy tym wielką stratę jako kapłan. A mógł zastosować choćby "taktykę" ks. Lemańskiego, który w jednej z publicznych wypowiedzi stwierdził, że obecną hierarchię trzeba po prostu przeczekać. Jacek Międlar jest młody i miałby na to bardzo duże szanse.
    Z Panem Bogiem

    OdpowiedzUsuń