wtorek, 18 października 2016

Dlaczego działania ruchów pro life są aż tak nieskuteczne?

Wyliczmy: 2007, 2011, 2012, 2013, 2015, 2016 ... We wszystkich tych latach podejmowano próby rozszerzenia ochrony życia nienarodzonych w Polsce. Składały się na nią cztery projekty obywatelskie, poprzedzone zbiórkami podpisów w całym kraju, słynna prowokacja Giertycha z 2007 r., która rozwaliła ówczesną koalicję rządzącą i doprowadziła do przyspieszonych wyborów parlamentarnych oraz projekt poselski klubu Solidarnej Polski z 2012 r.

W naszych środowiskach dominuje jednostronna ocena tych starań. Ponieważ popieramy ich cel, to nie dokonujemy analizy stosowanych środków. Frustrujemy się porażkami, ale nie wyciągamy wniosków na przyszłość. Bezmyślnie tkwimy w cyklu: zbiórka podpisów - spory z aborcjonistami - manifestacje - nasłuchiwanie debaty z sejmu - tworzenie poszerzonej i zaktualizowanej listy zdrajców - przeznaczenie 1% podatku PIT na wybraną organizację pro life. No ile jeszcze tak można?

Wielokrotnie w życiu bywa, że sukces, realizację planów osiągną ci, którzy pójdą inną ścieżką niż poprzednicy. Innowacja oznacza zmianę dotychczasowego modelu działania. W naszym konkretnym przypadku autorefleksja jest niezbędna, bowiem aktualnie podejmowane działania są skrajnie nieskuteczne. Mija czas, w majestacie prawa pozbawiane życia są kolejne dzieci, a każde kolejne uderzenie pustym łbem w twardy mur ma mniejsze szanse na powodzenie.



Zacznijmy od spraw najważniejszych.

Czy obywatelskie inicjatywy ustawodawcze w Polsce to najlepszy sposób na uchwalenie prawa odnoszącego się do ochrony życia?

Z całą pewnością to nie jest trafny wybór. Ta ścieżka legislacyjna jest mniej skuteczna od projektów rządowych, poselskich, senackich czy prezydenckich. Czyli wszystkich innych. Mogą z niej korzystać ugrupowania pozaparlamentarne, które nie są w stanie zebrać 15 posłów podpisujących się pod propozycją, ale chcą zwiększać zainteresowanie społeczeństwa tematem. Ale to jest jedyny skutek, jaki mogą osiągnąć. W Polsce nie tylko przez 8 lat rządów Platformy nomen omen Obywatelskiej ignorowano przedkładane projekty odnoszące się do jednomandatowych okręgów wyborczych, przywrócenia święta Trzech Króli - trafiały najpierw do tak zwanej sejmowej zamrażarki, a potem do niszczarek.

Jeśli dobrze pamiętam, to dawno, dawno temu zbieraliśmy podpisy pod petycją o wprowadzenie ochrony życia nienarodzonych w Polsce. Było to jeszcze w czasach obowiązywania prawa gomułkowskiego. Ale czy z faktu, że wtedy takie działanie było słuszne i efektywne wynika, że powinniśmy je naśladować do końca świata? Nie wydaje mi się.

Dodajmy, że inicjatywa obywatelska ma jeszcze jedną poważną wadę. Niebezpiecznie zbliża się do (i)grania większością społeczeństwa. Sugeruje ona błędnie, jakoby idea wprowadzenia pełnej ochrony życia cieszyła się poparciem wspomnianej większości. Tak niestety nie było ani nie jest, zwłaszcza po fiasku medialnym projektu Ordo Iuris. Nie chcę wnikać, jak doszło do powstania majowego sondażu IBRIS, w którym rzekomo 58 % Polaków zadeklarowało poglądy niezgodne z obowiązującym kompromisem. Dość, że bardzo wielu prolajferów uwierzyło własnej propagandzie. Być może dlatego nikt nie miał na tyle rozsądku, by skorygować projekt Ordo Iuris o zapisy, które najbardziej zmobilizowały przeciwników ochrony życia, tj. sprawę karalności kobiet i śledztw po poronieniach. Zagadnienie to nie zostało odpowiednio przedstawione opinii publicznej i spowodowało, że pamiętnego 3 października "czarny protest" wsparły osoby dopuszczające odpowiedniość aktualnego „kompromisu”.

Korzystając z obywatelskiej inicjatywy legislacyjnej sami prosimy się o to, by druga strona sporu zebrała milion podpisów za referendum w sprawie dopuszczalności aborcji. Dopóki interesy feministek reprezentował Sojusz Lewicy Demokratycznej ryzyko takiego zagrania było niewielkie. Odkąd pojawił się Ruch Palikota, zastąpiony obecnie przez .Nowoczesną i Razem, ktoś powinien to niebezpieczeństwo uwzględniać w bieżących analizach działań.

Jak zatem powinni postępować zwolennicy rozwiązań pro life ?

Pozostaje w pełni aktualna moja analiza, umieszczona na blogu pięć lat temu:

Co zatem należało zrobić AD 2007 ?

Należało doprowadzić do wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia, iż „kompromis aborcyjny” jest niezgodny z art. 38 Konstytucji RP, czyli ze zdaniem: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Drogą do tego byłaby prosta analiza wskazująca, iż art. 38 mówi o każdym człowieku a „kompromis aborcyjny” odmawia tego prawa niektórym ludziom. Proste, prawda ? Proste, o ile pamiętałoby się o jednym. O składzie Trybunału Konstytucyjnego. A tak się szczęśliwie składało dla PiSu i jego koalicjantów, że w trakcie kadencji 2005 – 2009 wygasały kadencje 8 spośród 15 członków TK, w tym ówczesnego prezesa prof. Safjana i wiceprezesa prof. Mączyńskiego.

(..)Niewykorzystanie Trybunału Konstytucyjnego w zakresie korekty prawa aborcyjnego, ale także w żadnym innym zakresie ustroju Polski świadczy o dyletanctwie polityków polskiej centroprawicy. W wielu krajach stosuje się sąd konstytucyjny jako najwygodniejszą maczugę do realizacji swoich celów politycznych. Ma ona między innymi tę zaletę, że decyzja polityczna może być przedstawiona jako niezależne orzeczenie sędziów.


Jak wiemy z doświadczeń ostatniego roku, AD 2015 Platforma już wiedziała, jak używać Trybunału. W jej zamyśle miał on stanowić trzecią i najważniejszą izbę parlamentu, która wetowałaby wszelkie kluczowe zamysły ustrojowe Prawa i Sprawiedliwości. PiS przejrzało te zamiary i skutecznie zablokowało ów urząd. Co jednak działo się wcześniej w polskim sądzie konstytucyjnym?

Piastujący od 2010 r. funkcję prezesa TK prof. Andrzej Rzepliński ma poglądy konserwatywne obyczajowo. Zaryzykowałbym tezę, że jest on "na prawo" od większości decydentów Prawa i Sprawiedliwości, wywodzących się z "zakonu PC", którzy kwestie światopoglądowe traktują bardzo utylitarnie.

Mało kto pamięta, że w 2005 r. SLD utrąciło kandydaturę prof. Rzeplińskiego na rzecznika praw obywatelskich. Odpowiadając na pytanie o aborcję Rzepliński podkreślił, że jest dla niego oczywiste, iż ochronie prawnej podlega każda osoba ludzka od samego poczęcia, tak jak jest to zapisane w ratyfikowanej przez Polskę Konwencji o Prawach Dziecka. Dodał, że obowiązująca w Polsce ustawa, określająca warunki przerywania ciąży jest "trudnym i dobrym kompromisem" i on jako RPO będzie dbał o to, by wszystkie jej postanowienia były przestrzegane.

Całkiem niedawno Rzepliński udzielił wywiadu Gazecie Wyborczej, w którym powiedział: nieważne, jak byśmy próbowali to elegancko nazwać, aborcja jest zabójstwem - tak uważam. Co nie znaczy, że nie akceptuję, i to w pełni, orzeczeń wyroku sądu konstytucyjnego z 1994 roku, który w moim przekonaniu dobrze wyważył wszystkie racje. Sędzia konstytucyjny nie może oczekiwać od ludzi bohaterstwa. Także od kobiet. Obowiązujące prawo ma wychodzić naprzeciw życiu. Ale nie naprzeciw nieodpowiedzialności. Że można zrobić aborcję w 24. tygodniu, bo takie jest zapotrzebowanie. Bo się odkochałam. Bo mężczyzna - głównie to mężczyźni korzystają na aborcji - będzie ją wymuszał na kobiecie.

Nawet gdyby Trybunał Konstytucyjny z prof. Rzeplińskim na czele nie miał odwagi, by zakwestionować całość "kompromisu" aktualnie obowiązującego, to czemu przez tyle lat w ogóle nie skorzystano z tej drogi, być może jedynej realnie istniejącej w czasach rządów Platformy Obywatelskiej ?!

Czemu działacze pro life, wśród których są byli politycy konserwatywni (np. p. Mariusz Dzierżawski, były wiceprezes Unii Polityki Realnej oraz prezes jeszcze bardziej kanapowego Stronnictwa Polityki Realnej) z lubością wikłają się w nieskuteczne procedury ultrademokratyczne, pomijając pozademokratyczne metody oddziaływania na prawo?

Bardzo łatwo jest krzyczeć: "Wystawmy PiSowi rachunek za jego postawę w sprawie ochrony życia", mając w domyśle nadzieję, że na bazie tego krzyku stworzy się jakaś ultrakatolicka partyjka, w której będą mogli realizować swoje ambicje ci i owi działacze ultrakatoliccy. Przestrzegam przed takim rozwiązaniem, z przynajmniej dwu powodów.

Po pierwsze dlatego, że środowisko pro life jest z jakichś powodów mocno skłócone i nie ma szans, by wystawiło wspólną reprezentację. Osobno mamy Fundację Pro, osobno Polską Federację Ruchów Ochrony Życia, swój podmiot stworzyła nawet p. Kaja Godek. Można zatem sądzić, że środowiska te nie wykształciłyby żadnej wspólnej propozycji światopoglądowej, która byłaby interesująca dla znaczącej części społeczeństwa. Być może taki ruch miałby charakter efemerydy, dobrej na jedne wybory (jak Samoobrona, Ruch Palikota czy Kukiz’15).

Drugi powód jest jeszcze ważniejszy. Z przeprowadzonej wcześniej analizy aktywności środowisk pro life wynika, że dowodzą nimi w najlepszym razie nieudacznicy. Uszczegóławiając tę myśl, wśród tzw. "obrońców życia" wyróżniłbym następujące główne grupy:

1. Ideowców, takich jak np. Ordo Iuris czy p. Marek Jurek, dla których walka z legalnością aborcji jest najważniejszym, jeśli nie jedynym punktem aktywności politycznej. Osoby te na hasło „walcz z aborcją” zawsze podejmą oczekiwane od nich działania, zaryzykują karierę, pozycję, stanowisko. Ideowców jest zapewne najwięcej, ale mniej niż się wszystkim wydaje.

2. Cyników - dla których hasło "walka z aborcją" jest sposobem na funkcjonowanie w przestrzeni publicznej, na przykład na pozyskiwanie środków przekazywanych przez ludzi (np. 1% z PIT na OPP).

3. Są też rozmaici agenci wpływu. Aborcja jest tematem zastępczym i zawsze można zrobić jakieś zamieszanie w Polsce, podzielić społeczeństwo, utrudnić władzy rządzenie itp. itd. wyjmując tę kartę na stół.


Przypomnę raz jeszcze prowokację Giertycha z 2007 r., który wykorzystał kwestię aborcji, by podzielić Prawo i Sprawiedliwość. W owym czasie wydawał się przekonujący i zaangażowany w sprawę niemniej niż sam Marek Jurek. Dziś wiemy już, że ogół poglądów głoszonych przez Romana Giertycha miał się nijak do poglądów przezeń wyznawanych. Zapewne większość ideowców nie dostrzega wokół siebie cyników i agentów. Ale takie osoby z całą pewnością też są i teraz. Trzeba tylko oddalić od siebie emocje i obserwować działania.

Jak Państwo widzą, w mojej wyliczance bardzo brakuje grupy 4 - pragmatyków, którzy byliby w stanie poszerzać ochronę życia nienarodzonych stosując metodę być może małych, ale skutecznych kroków.

Uważam, że dopiero po ich osiągnięciu należy pójść dalej. Jest to lepsze niż głośna gra "o wszystko albo nic", jaką nam się od przynajmniej 10 lat serwuje.

Te małe kroki, możliwe do przeprowadzenia bez naruszania ustawowego "kompromisu", to:
- zakaz stosowania środków wczesnoporonnych, zarówno chemicznych jak i mechanicznych,
- bardzo znaczące ograniczenie dopuszczalności aborcji w przypadku chorób płodu,
- egzekwowanie karalności dla osób przyczyniających się do przerywania ciąży.

W dwu pierwszych wymienionych obszarach należałoby oczekiwać wsparcia i współpracy ze strony ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, który w swej działalności medycznej i publicznej od wielu lat działa na rzecz ochrony życia. Czemu zatem i takich ruchów nie wykonano ? Czy chociaż podjęto takie inicjatywy?

Czy potrafimy uczyć się na własnych błędach? Czy jedynym pomysłem na działalność polskich środowisk pro life będzie zapowiadana już organizacja marszów, na które przyjdzie ilościowo jedna dziesiąta (1/10) tych tłumów, które pojawiły się na sabacie 3 października? (Doświadczyliśmy już tego w Poznaniu: 8 000 osób na "strajku kobiet" i "biały marsz" 16 października, który przyciągnął ok. 500 osób). No i oczywiście zbiórka podpisów pod kolejną obywatelską inicjatywą legislacyjną w sprawie całkowitego i absolutnego zakazu aborcji.

Niespójne działania podejmowane przez obrońców życia na przestrzeni ostatnich lat z pewnością nie przysłużyły się sprawie. Mamy bowiem z jednej strony marsze dla życia, mające bardzo pozytywny przekaz, dobrze kojarzące się i sympatyczne. Ale z drugiej strony mamy to, co tak skutecznie aktywowało zwolenników dopuszczalności przerywania ciąży: wielkopowierzchniowe plakaty ze zwłokami zamordowanych dziećmi, postulaty prowadzenia śledztw w przypadku poronień oraz więzienia dla kobiet za współudział w przeprowadzonej aborcji. Zauważmy, jak szybko media zareagowały na te postulaty, podbijając je wyciągniętym z czeluści internetu sławetnym bloggerem portalu fronda.pl, postulującym wprowadzenie kar państwowych za cudzołóstwo. W kilka ostatnich dni września pokazano go w telewizjach, w papierowych brukowcach typu "fakt" i "wyborcza" oraz bardzo wielu innych mediach elektronicznych. Mamy przez to wszystko paradoksalną sytuację: z jednej strony polska opinia publiczna jest przesunięta w wielu kwestiach bardzo na prawo (zwłaszcza w porównaniu do stanu przed 5 czy 10 laty), z drugiej strony środowiska najbardziej konserwatywne od dłuższego czasu harują jak woły na opinię totalnych świrów.

Trzeba zacząć myśleć. I przestać wmawiać sympatykom, że alternatywą jest wyłącznie "wszystko albo nic". Paradoksalnie, za największego "hamulcowego", uniemożliwiającego dziś zwiększenie ochrony życia w Polsce, uważam same organizacje pro life. Oj, niełatwo będzie zejść ze spirali głośnego i pustego radykalizmu na rzecz efektywnej, organicznej pracy. A kto będzie najgłośniej protestował przeciwko racjonalizacji działań prolajferów? Wykonywał gesty rejtanowskie, oskarżał o zdradę wszystkich krytykujących aktualne strategie? To oczywiste: cynicy i agenci wpływu. Po tym między innymi będzie można ich rozpoznać.

33 komentarze:

  1. 100% zgody. Dodałbym może jeszcze małą uwagę na cyniczne przekaziory ruchów Pro Life. Z jednej strony spore plakaty ze zwłokami dzieci kiedy mowa o aborcji w ogóle (oczekiwałbym pokazanie zdrowych dzieci, którym dano szansę - przekaz pozytywny, choć nie budzący tak wstrząsających emocji i wściekłości aborcjonistów, ślepych na jakiekolwiek argumenty). Dalej, pokazywanie zdrowych dzieci narodzonych (lub znów zwłok) kiedy mowa o ok. 1000 aborcji rocznie dzieci chorych, czasem z ciężkimi wadami genetycznymi, skazującymi na pewną śmierć, czasem wymagających długofalowej opieki, którą państwo zapewnia obecnie w niedostateczny sposób. Tu też jest ta sprawa tzw. "bohaterstwa", na czym ruchy Pro Life się wykładają totalnie i medialnie. Zamiast spróbować dialogu z nieprzekonanymi na zasadzie: "dajmy szansę życiu", "zła diagnoza może być nietrafiona", "godna śmierć bez cierpienia", "zapewnimy pomoc na każdym etapie życia niepełnosprawnego dziecka", pojawia się przekaz "ródź albo wsadzimy cię do pierdla". Ruchy Pro Life zapomniały, że sytuacja zmieniła się na ich korzyść, że nie walczą już z dobrowolną aborcją, no i że, jak piszesz, zapominają o nowych i samodzielnych metodach aborcji oraz, dodam, autostradach i braku paszportów, przez co aborcję można wykonać za granicą w jeden dzień.

    Popularne jest obecnie powiedzenie, "mogliście wybrać hańbę lub wojnę. Wybraliście hańbę a wojnę będziecie mieli i tak". Tę wojnę wywołali i za nią odpowiadają wyłącznie pro-lajferzy. Zwycięstwa nie należy się spodziewać. Nie o to chodzi, by złapać króliczka…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emocjami już wiele nie ugramy. Ostatnim argumentem z naszego arsenału, który jakoś oddziaływał, było umiejscowienie w przestrzeni publicznej zdjęć ofiar aborcji. Był to pomysł skrajnie niegodny i nieodpowiedzialny, który krytykowałem w swoim czasie http://przedsoborowy.blogspot.com/2012/04/o-wystawach-obroncow-zycia.html a skutkujący jedynie tym, że zwolennicy dopuszczalności aborcji grają dziś zdjęciami ciężko uszkodzonych płodów. I musimy to brać na klatę

      Usuń
  2. @yyy. Przekaz "ródź albo wsadzimy cię do pierdla" wyakcentowały fałszywie media, niestety także te "prawicowe", mające na dokładkę wsparcie KEP-u. Uczepiono się tej "karalności kobiet" traktując to jak listek figowy. Po prostu PiS się wystraszył i tyle. Mamy teraz tylko jasny obraz, że to "ale-katolicy", na których nie ma co liczyć. Przepraszam, ale zawsze znajdą się jakieś głąby, które rzucą hasło, że to temat zastępczy, albo żeby "skłócić Polaków" czy "wprowadzić podziały". Dla tej sprawy nigdy nie będzie dobrego czasu ani sprzyjających okoliczności, zawsze będzie coś "ważniejszego" do przesłonięcia. Najlepszym dowodem lemingowego myślenia "normalych Polaków" jest przykład z "króliczkiem". Rzeczywiście, pro-lajferzy dążą do zakazu aborcji tylko tak dla picu. Albo dla wywołania wojny na górze. Zabrakło jeszcze stwierdzenia, że to Ruscy agenci.
    A w temacie. Moim zdaniem PiS-owcy stracili wielką szansę na przeforsowanie całkowitego zakazu aborcji. Nawet niektórzy PSL-owcy i Kukizowcy byli za. Wystarczyło wprowadzić poprawkę ws "apriorycznej niekaralności kobiet" (wg mnie to jest jeden z najbardziej szkodliwych zapisów prawnych, znaczy owa "niekaralność" z urzędu) i przegłosować. A demonstracje, burdy uliczne? Byłyby i by się skończyły, nawet jakby je podgrzewali KOD-owcy. Ludzie szybko zapominają.
    Z Panem Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to niestety wina inicjatorów, Ordo Iuris, że mówią językiem prawniczym, który jest mało zrozumiały, czasem tajemniczy dla większości społeczeństwa. Zapomniano najwyraźniej przewidzieć ruchy przeciwnika i stworzyć odpowiednią otoczkę medialną. Wyłożyli się na tym, jakby zapomnieli, jakiego mają przeciwnika. I jak pisze autor bloga, epatowanie zdjęciami zwłok po aborcji przyniosło skutek taki, że pokazuje się straszne, nieuleczalne, prowadzące do pewnej śmierci deformacje płodu. Kto mieczem wojuje… Tu trzeba było od początku budować pozytywny przekaz!

      Usuń
  3. Panie, wyp...ol Pan tego Fejsa i chodz Pan do nas na Twittera :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Agnieszka Dudzińska19 października 2016 11:21

    Bardzo dobra analiza.
    Powiem wiecej: nie mam watpliwsci ze chaotyczne i radykalne inicjatywy prolife za chwile doprowadza w Polsce do legalizacji eutanazji dzieci.
    Autyzm czy porazenie mozgowe pojawiaja sie PO URODZENIU.
    Trzymam kciuki za strategiczne myslenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Trzy sprawy!
    1. Bardzo często słyszymy, że pokazywanie zwłok abortowanych dzieci nie działa, działa przekaz pozytywny. Chciałbym się dowiedzieć, skąd takie przekonanie, ponieważ praktyka jest dokładnie odwrotna a większość z "elity" państw z najpowszechniejszym dostępem do aborcji to jednocześnie te kraje, w który pro-liferzy stosowali pozytywne przekazy. Nie zadziałały.

    2. Skończmy z tymi sondażowymi bzdurami. W wspomnianym głośnym(!) sondażu, w którym wyniki okazały się takie szokujące tak naprawdę, nie ma nic szokującego. Nie ma też nic nowego. Nie ma też nic, co by przeczyło twierdzeniu, że większość polaków jest przeciw aborcji.
    Wystarczy przegląd sondaży z ostatnich lat żeby zauważyć, że jak na pytanie:
    "Czy życie ludzkie powinno być objęte ochroną prawną od momentu poczęcia" często większość odpowiada nie(!); tak na pytanie: "Czy jesteś za całkowitym zakazem aborcji" - większość odpowiada tak(!) To jest argument nie przeciw polityce ruchu pro-life, tylko przeciw demokracji. Spora liczba ludzi nie rozumie zwyczajnie tak skomplikowanego zdania jak:
    "Czy życie ludzkie powinno być objęte ochroną prawną od momentu poczęcia"
    Taka jest moja interpretacja tego "głośnego" sondażu.

    3. Zgadzam się w zupełności co do ryzyka jakie niesie ze sobą droga demokratyczna i o potrzebie wypracowania innego podejścia. Zgadzam się również, z istnieniem grup żerujących na tym temacie - obserwuje to od dawna i czuje głęboki niesmak. Natomiast najbardziej dziwi mnie niepodjęcie przez Pana tematu komunikatu EPISKOPATU.
    Tak naprawdę, to ten komunikat dał wymówkę, którą OSOBIŚCIE usłyszałem w rozmowie z ważnymi działaczami PIS tuż przed głosowaniem.
    To ten piłatowski komunikat dał usprawiedliwienie wszystkim CYNIKOM, którzy polityczne posady budują między innymi na poparciu Kościoła (choć już nie wiem czy pisząc o tych konkretnych osobach powinienem pisać z dużej litery).
    Dziwi mnie, że Pan zupełnie porzucił ten komentarz. A może dla tych - nie waham się ani sekundy użyć tego słowa - ZDRAJCÓW, dla których praca w niedzielę jest gorszym przestępstwem niż podżeganie do dzieciobójstwa, szykuje Pan osobny wpis?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ad 1
      Nic mi nie wiadomo nt. skuteczności tych przekazów w przestrzeni publicznej. Zaś ich niestosowność etyczna wydaje się oczywista. Ponadto implikuje - jak już wspomniałem wyżej - epatowanie zdjęciami ciężko uszkodzonych płodów

      ad 3
      Temat jest słabo udokumentowany. Z rozmów jakie przeprowadziłem z duchownymi jednoznacznie wynika, że już wiosną episkopat odradzał zgłaszanie projektu dopuszczającego wprowadzenie karalności kobiet i dlatego miał nie wesprzeć projektu. Czy tak było - nie wiem, mogę to napisać w komentarzu, ale traktuję tę informację jako plotkę.

      Usuń
    2. ad 1. Sprawa ma charakter ambiwalentny. Z jednej strony lepiej by np w przestrzeni publicznej dzieci tego nie widziały, z drugiej uważałbym tego typu akcje za jednak uświadamiające społecznie. Dowód, nie do końca wprost można np zaczerpnąć z wywiadu z prof.Chazanem (http://dorzeczy.pl/id,3924/nr-33-sw-Pawel-ruchu-pro-life-czyli-Terlikowski-rozmawia-zprof-Chazanem.html) : "Czy w tamtych czasach ginekolog wykonujący aborcję mógł rzeczywiście nie wiedzieć, co robi? Mógł sądzić, że usuwa jedynie zbitkę komórek? – pyta Terlikowski. - Niezupełnie. W czasie aborcji po dziewiątym tygodniu ciąży było widać fragmenty ciała dziecka. Jednocześnie jednak nie mieliśmy takiej jak obecnie świadomości pełnego człowieczeństwa zabijanego dziecka. Jednym z powodów był brak USG" Czyli brakowało możliwości naocznego skonfrontowania skutku z widokiem żywego dziecka. Inaczej ujmując - abstrakty (zasady) jest w stanie pojąć i przyswoić tylko jakaś mniejsza część populacji, reszta musi mieć konkret i w tym przypadku jest on dostarczany (każdy może skonfrontować USG, które widział w gabinecie ginekologicznym z możliwym skutkiem aborcji). Inny dowód za skuteczności tych przekazów to wszelkie wrzaski lewactwa i próby blokowania tego typu akcji (patrząc od strony psychologicznej taka akcja tworzy dysonans w głowie niezdecydowanego i może przekonać go do zajęcia właściwego stanowiska).

      Andrzej

      Usuń
    3. Historyczny związek USG (zwłaszcza trójwymiarowego) na świadomość życia u personelu medycznego jest niekwestionowalny. Ale tu chodzi zwłaszcza o dzieci, czy ogólnie o osoby wrażliwe.

      Posłużę się innym przykładem. Różne rzeczy w życiu widziałem, ale nigdy w życiu nie widziałem choćby całujących się w usta mężczyzn. Mimo to takie widoki nie są mi do niczego potrzebne, a ich brak nie wpływa na moją tolerancję dla homoseksualistów i ich związków. Jeśli walczymy z pornografią, to nie wyświetlamy ostrego porno, jakiegoś BDSM, by z nim walczyć i mówić wszystkim dookoła, jakie to jest obrzydliwe.

      Usuń
    4. 1. Wyniki badań o których wspomniałem w pierwszym wpisie pochodzą z USA. Niestety nie pamiętam dokładnie nazwy, widziałem to w zeszłym roku i były bardzo porządnie udokumentowane.

      Całe dzieciństwo służyłem do Mszy w Kościele, gdzie na ołtarzu jest wielki obraz siekanego na kawałki (bardzo dosłownie zilustrowane! bardzo szczegółowo! bardzo!) męczennika. Całe 5 wieków pewnie dziesiątki tysięcy dzieci patrzyły co niedziela w ten obraz i problemu z tego powodu na psychikach dziecięcych nie zarejestrowano!

      Musimy też zrozumieć, że nie jest to epatowanie strasznym obrazem tak po prostu dla uzyskania efektu szoku!
      To jest kontrargument. Przez kilkadziesiąt lat najważniejszym argumentem drugiej strony było - "to zbitek komórek". Bez względu na tłumaczenia, wykłady, dyskusje, ... prawda nie miała szansy się przebić do świadomości "Kowalskiego". I choć wszystkie siły ruchów pro-life skupione były przez lata na tłumaczeniu, że to nie "zlepek komórek" a człowiek to i tak, w świadomości przeciętnego człowieka był to wciąż "embrion".
      Jeden plakat, powieszony na jednej ulicy większego miasta znaczy więcej, niż te lata tłumaczeń.
      Argument "to nie człowiek", dla każdego kto nie jest wyznawcą szatana (i jego forków w stylu Leninów, Stalinów, Hitlerów i innych Banderów) znika.

      3. To czy ci ZDRAJCY już wcześniej odradzali poparcie tej ustawy czy też nie, nie umniejsza zupełnie ich winy. Nie jest to pierwsza sytuacja oczywiście, kiedy w obronie czy to norm moralnych Kościoła czy też ortodoksji tegoż Kościoła świeccy wierni mają przeciw sobie hierarchię. Nie doszukiwałbym się tutaj problemu złego wykształcenia (jak w wielu przypadkach teologicznych), nawet bowiem w posoborowych seminariach nie uczy się, że zabijanie dzieci jest OK. Doszukiwałbym się tutaj TCHÓRZOSTWA, które każe stawać murem za pomysłem wolnych niedzieli (co popierają związkowcy i inni gotowi wyjść na ulicę) a nie za pomysłem karania podżegaczy mordowania dzieci (przeciw czemu na ulicę wyjdą dzieciobójczynie i wszyscy ci zmanipulowani przez kłamstwa medialne).

      I jeszcze jedno. Ktokolwiek się nie wypowiada na temat karania kobiet zabijających własne dzieci, to powołuje się na sytuację biednych, przymuszanych kobiet. Powołuje się za każdym razem na ich tragedię, traumę itd. Dlaczego nikt nie przypomina natomiast o całej rzeszy feministek, które to mieliśmy nieprzyjemność oglądać w stacjach telewizyjnych, jak się przechwalają sowimi aborcjami (ba! nawet zabójstwem w wigilię żeby "dopiec katolskim faszystą")?

      Usuń
    5. Z jedną myślą się nie zgodzę, zresztą o tym jest cały tekst powyżej. Próby wprowadzenia ochrony życia muszą być przeprowadzane rozsądnie, z solidnym wsparciem medialnym. Inaczej są awanturnictwem.

      Jako katolicy nie jesteśmy zobowiązani do tego, by każdą, nawet najbardziej nieudaną, inicjatywę w zakresie obrony życia popierać. Część z nich powinna być jak najszybciej odrzucona, bo nic dobrego nie daje.

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szanowny Panie Młocie,

    zachęcam do lektury materiałów informacyjnych na temat projektu - być może wyjaśnią wiele Pana wątpliwości i pomogą rozjaśnić sytuację:

    http://www.ordoiuris.pl/projekt-inicjatywy-stop-aborcji---materialy-informacyjne,3805,c.html

    W szczególności zachęcam do zapoznania się z broszurą informacyjną o projekcie:

    http://www.ordoiuris.pl/files/OI%20broszura%20Stop%20aborcji_final_rozkladowki.pdf

    Kwestie celowo rozpowszechnianych nieporozumień wokół projektu - rzekomej karalności za poronienie, rzekomego zakazu badań prenatalnych, itp., były wielokrotnie wyjaśniane - dwa razy z trybuny sejmowej, dziesiątki razy w mediach, nie wspominając o materiałach publikowanych na stronach internetowych stworzonych przez twórców inicjatywy. Oczywiście, przy złej woli mediów mainstreamowych i bez wsparcia większości mediów publicznych te wysiłki okazały się niewystarczające, a dezinformacja została szeroko rozsiana w internecie - ale to właśnie blogerzy odwołujący się do Tradycji powinni takie nieprawdy korygować, uzupełniając deficyty powstałe w innych miejscach. W szczególności należy konsekwentnie rugować błąd dotyczący karalności matek odpowiedzialnych za zabicie dziecka - poza Polską żaden kraj chroniący życie dziecka nie wyłącza obecnie z góry karalności matek, a i w Polsce to nie efekt jakiejś świadomej refleksji, a jedynie atawizm PRL-owskiego prawa.

    Dzisiaj próbuje się szukać usprawiedliwienia dla odrzucenia projektu w jego rzekomym "radykalizmie", chociaż nie wiadomo, na czym miałby on dokładnie polegać - polecam lekturę załączonego materiału. Jak Pan być może zauważył, sondaże dają różne wyniki w zależności od sposobu postawienia pytań - poparcie większości Polaków dla całkowitego zakazu aborcji potwierdzają kolejne sondaże IBRIS i CBOS, wyniki niekorzystne dają natomiast sondaże dotyczące "zaostrzenia prawa aborcyjnego"). Otóż zakaz aborcji nikomu poza ideologami by w Polsce nie zaszkodził, a jak pokazuje przykład z 1993 r. (wtedy sondaże były miażdżąco niekorzystne dla "kompromisu") po kilku latach byłby uznawany za coś oczywistego. Aborcja nie jest lekarstwem - ani dla ciała, ani dla duszy - i nikomu nie jest potrzebna (odrębna kwestia to rzadkie przypadki zagrożenia życia w związku np. z ciążą pozamaciczną). Podobne do zaproponowanych przepisy funkcjonują w 60 krajach, w tym kilku zachodnioeuropejskich.

    Nie czas teraz, żeby podważać sens zabiegów dotyczących całkowitej ochrony życia i mimowolnie wpisywać się w narrację o potrzebie "robienia wyłącznie małych kroków". Otóż małe kroki mogą zostać wymuszone tylko poprzez dalej idące postulaty. Propozycje zmian, o których Pan pisze, to nie są złe pomysły - ale to właśnie odrzucona inicjatywa obywatelska daje im polityczne szanse na realizację i wymusza ich wprowadzenie. Jak Pan być może wie, decyzje w zakresie najważniejszych zmian prawnych podejmuje kierownictwo polityczne PiS, a nie pan minister Radziwiłł, przy całej jego dobrej woli - i jedynym powodem ewentualnych zmian w kolejnych miesiącach będzie właśnie potrzeba uwiarygodnienia swojego stanowiska po odrzuceniu projektu. Nie oszukujmy się, bez burzy wokół projektu "Stop aborcji" nie byłoby jakiegokolwiek impulsu do takich zmian. Także propozycja dotycząca TK, jakkolwiek ciekawa, jest trudna do realizacji. Będzie to dużym problemem nie tylko ze względu na wymogi dotyczące złożenia wniosku (politycznie trudno będzie do tego doprowadzić), jak i sam skład TK, który nie daje absolutnej gwarancji rozstrzygnięcia chroniącego ludzkie życie. Nie znaczy to, że takich prób nie należy podejmować - ale tak naprawdę inicjatywa obywatelska była jedyną szansą na podjęcie trudnego politycznie tematu z pominięciem dyscypliny partyjnej, która obejmuje centroprawicę.

    1/2

    OdpowiedzUsuń
  9. 2/2

    Jeżeli chodzi o realizm polityczny - projekt miał duże szanse na powodzenie, cieszył się poparciem większości szeregowych posłów PiS, znacznej części ugrupowania Kukiz'15 i PSL, a nawet przychylnością kilkunastu posłów Platformy Obywatelskiej. Spotkał się natomiast ze sceptycyzmem ścisłego kierownictwa politycznego PiS, które nie pozwoliło na stworzenie odpowiedniej kampanii medialnej i mocno się dystansowało. O szerokim poparciu dla projektu świadczą wyniki wrześniowych głosowań, gdy nie powiódł się plan wysłania obu inicjatyw obywatelskich (proaborcyjnej i chroniącej życie) ogłoszony wcześniej przez kierownictwo PiS. Inicjatywa pro life uzyskała szerokie poparcie, ale za odrzuceniem projektu proaborcyjnego zagłosowała zdecydowana większość szeregowych posłów, wbrew deklaracjom kierownictwa (proszę sprawdzić wyniki głosowania). Dopiero bezprecedensowa akcja kierownictwa partyjnego powołująca się na "przymus moralny" głosowania przeciwko życiu doprowadziła do zdyscyplinowania większości szeregowych posłów PiS, którzy popierali projekt. Powody polityczne takiego działania można dogłębnie analizować, ale nie sposób uwierzyć, że zasadniczą ich przyczyną były "czarne marsze", które przecież liczyły kilkakrotnie mniej osób niż demonstracje KOD i praktycznie w ogóle nie wpływały na elektorat PiS. Co więcej - jest przecież oczywiste, że projekt obywatelski można było zmieniać w dowolny sposób, usunąć z niego część rozwiązań i zostawić te, które były do zaakceptowania "politycznego". Obywatele powinni proponować czytelne rozwiązania, politycy mogą je modyfikować według istniejących potrzeb politycznych. Nie łudźmy się - każdy projekt, nawet dotyczący samej przesłanki eugenicznej, wywołałby dezinformację i sprzeciw lewicy. Ważne jest jednak, żeby po naszej stronie zachować solidarność.

    Dziwi mnie też, że całkowicie pomija Pan fakt, że za usprawiedliwienie odrzucenia projektu posłużyła manipulacja komunikatem KEP, której dopuściła się Katolicka Agencja Informacyjna (biskupi mieli być według KAI rzekomo "przeciwni projektowi", co nie było zgodne z prawdą). Ta manipulacja została wykorzystana jako podstawowe usprawiedliwienie odrzucenia projektu - mimo że KEP po kilkunastu godzinach się od niej odciął. Tutaj szukajmy winnych, a nie wśród organizacji pro life, które - jak twierdzi część polityków centrowych - chciały chronić zbyt wiele dzieci.

    Refleksja jest ważna, wyciąganie wniosków jest ważne - ale potrzeba nam raczej dodatkowej mobilizacji, rozliczenia się z tego, co każdy zrobił, stanięcia w prawdzie i uwzględnienia wszystkich istotnych okoliczności. Myśląc o strategii pamiętajmy też o doświadczeniach pro-life na zachodzie. Tam ruchy chroniące życie pozbawiły się wiarygodności, ograniczając się tylko do fragmentarycznych zmian i akceptując status quo. Często ich działania były doraźnie skuteczne, np. w Niemczech ograniczono in vitro - ale na dłuższą metę zabiły przekonanie o potrzebie zmian całościowych, zaburzyły wiarygodność i czytelność przekazu. Oceniając, czy polski pro-life jest rzeczywiście "nieskuteczny", niech Pan przyjmie za punkt odniesienia, w jakim kierunku ukształtowała jest debata (15 lat temu niemal wyłącznie o likwidacji ochrony dzieci, dzisiaj przeciwnie - niemal wyłącznie o jej zwiększeniu) i jak najbardziej nawet negatywne sondaże szacują liczbę osób konsekwentnie popierających całkowity zakaz aborcji oraz sprzeciwiających się wszystkim wyjątkom aborcyjnym (tutaj wszystkie sondaże dadzą ten sam wynik - wzrost poparcia dla ochrony życia przez ostatnie 5-10 lat).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Panu za wpis. Znak projekt OI, uważam, że był zbyt radykalny jak na stan świadomości opinii publicznej i nieprecyzyjny. Na ile znam osoby związane z Instytutem OI, to mogę założyć, że ich intencją nie byłoby prowadzenie do śledztw w przypadku każdego poronienia. Ale znajmy polskie realia. Takie ryzyko istniało i zostało podsycone.

      Projekt OI padł też ofiarą gier parlamentarnych. Najpierw głosami lewicy odrzucono w 1 czytaniu projekt zmniejszenia ochrony życia nienarodzonych, a potem zamierzano grillować PiS za to, że pracuje wyłącznie nad projektem OI. No, ciekawe, co i kiedy się stanie z projektem PFROŻ ...

      Usuń
    2. Panie Krusejderze,

      jestem zdziwiony taką interpretacją w zakresie problematyki poronień. Materiały informacyjne o inicjatywie szczegółowo to wyjaśniają (choćby pytanie 3 w broszurze). Ściganie poronień na gruncie projektu było całkowicie wykluczone, żaden prawnik orientujący się w podstawowym zakresie w prawie karnym nie potwierdzi takiej dziwnej interpretacji. Podobny przepis - penalizujący zabicie dziecka, a nie przerwanie ciąży - obowiązywał już w latach 1993-1996. Czy były wtedy "ścigane poronienia"?

      Podobnie - czy obecnie śmierć człowieka powoduje wszczęcie śledztwa w sprawie zabójstwa? Proszę się przyjrzeć art. 17 k.p.k., który szczegółowo określa, kiedy można wszczynać śledztwo. Czy poronienia są ścigane w którymkolwiek z wymienionych przez OI na stronie 122 krajów, które mają podobne konstrukcyjnie przepisy? Nawet informacje dotyczące rzekomego ścigania kobiet w egzotycznym Salwadorze już po krótkiej analizie zostały szybko zdemaskowane jako piramidalna bzdura (polecam tekst pod przesłanym linkiem).

      Istnieją dwie strategie działań pro-life: proponowanie rozwiązań prostych i czytelnych, jakie chcielibyśmy docelowo oraz "taktyka salami", czyli propozycje rozwiązań fragmentarycznych, drobnych i stopniowych zmian. Długo można byłoby dyskutować na temat zasadności jednej czy drugiej taktyki - ale czy nie jest tak, że one powinny być traktowane jako komplementarne, a nie jako konkurencyjne? Czy jedna wyklucza drugą, czy raczej propozycje czytelne i daleko idące powinny być niezbędnym paliwem dla zmian bardziej umiarkowanych?

      Przede wszystkim jednak - nie uważam, że jest teraz czas na negowanie pełnych i kompletnych projektów. Problemem nie jest to, że OI chciało, by Polska równała do najlepszych, ale to, że teraz próbuje się tworzyć aurę, zgodnie z którą rozwiązania miałyby być rzekomo "radykalne". Otóż z punktu widzenia świadomości nie były one ani trochę bardziej radykalne niż obecna ustawa, gdy ją przyjmowano w 1993 r. Nie są też bardziej radykalne niż ustawodawstwo 60 krajów całkowicie chroniących życie. Automatyczna bezkarność kobiet zabijających dziecko, o której Pan pisze, to wymysł komunistyczny, który jest pewnym ewenementem i poza blokiem wschodnim przyjęło ją zaledwie kilka państw świata. Nawet w Niemczech czy Anglii za nielegalną aborcję karani są wszyscy sprawcy, w tym kobieta. Tutaj tekst na ten temat:

      http://www.ordoiuris.pl/pelna-ochrona-prawna-dziecka-poczetego---aspekt-prawnokarny,3777,analiza-prawna.html

      Problem z "karalnością kobiet" miała tylko część środowiska pro life, która wykreowała tę kwestię - nawet na "czarnych marszach" ten problem był drugorzędny, a żaden sondaż na ten temat (wiosną były dwa -Ariadna i IBRiS) nie potwierdził sprzeciwu społecznego, wręcz przeciwnie.

      Teraz czas zewrzeć szyki, działać rozważnie, ale też nie podważać sensu ambitnych działań. Gdyby nie kolejne inicjatywy, w Polsce od lat rosłaby presja "pro-choice".

      Usuń
  10. Po co walczyć ze środkami wczesnoporonnymi skoro szkodzą one jedynie kilku komórkom, a tylko garstka uważa te kilka komórek za dziecko. Interesuje ta idea głównie mocno wierzących, a resztę niezbyt. A podporządkowywać prawo zasadom wiary to już kosmos. Nie lepiej propagować wśród wiernych, aby nie korzystali z tych środków, czy aborcji?

    OdpowiedzUsuń
  11. Skąd pomysł, że kogokolwiek przekonał widok uśmiechniętego bobasa? Właśnie zdjęcia ofiar aborcji są najskuteczniejsze, ludzie się dzięki nim nawracają (ja sama się nawróciłam!). Gdyby nie akcje przekazywania prawdy o aborcji, mielibyśmy w Polsce o wiele większą społeczną akceptowalność aborcji. Znasz kogoś, kto zrezygnował z aborcji, bo zobaczył zdjęcie słodkiego dzieciaka? Plakaty są jak uderzenie w twarz: zobacz, o co walczysz, tak wygląda "prawo wyboru"! I naprawdę uważasz, że można porównać akcję pokazywania zdjęć zdeformowanych dzieci z tą akcją? Zwolennicy zabijania tylko się ośmieszają tymi zdjęciami "brzydkie - zabijamy!". Aha, na poznańskim Białym Marszu nie chodziło o frekwencję (naprawdę trzeba to tłumaczyć?), tylko żeby wyjść na ulice i pokazać, że jesteśmy. Jak na Poznań i wydarzenie organizowane w tak krótkim czasie to jest świetny wynik. Uważasz, że lepiej zostać w domu, jeśli nie zbierzemy więcej ludzi niż feministki? Poza tym zaniżyłeś liczbę osób, było około 700. Ale i tak nic Ci się nie podoba, bo lepiej się za nic nie brać, tak?

    OdpowiedzUsuń
  12. Czcigodny Krusejderze
    Gdy obserwuję ostatnie działania Ordo Iuris, przypomina mi się nieśmiertelne powiedzenie mistrza Jana Pietrzaka, pierwotnie dotyczące jednego z peerelowskich dygnitarzy: "Gdybym nie wiedział że to idiota, pomyślałbym że prowokator".
    1. Sformułowań kolokwialnych typu "Ustawa o CAŁKOWITYM zakazie aborcji" używali nie tylko jej przeciwnicy i merdia takie jak WSI24 czy GW no Prawda, ale i jej zwolennicy, w tym ci z OI. Skoro projekt ten nie penalizował ratowania życia matki, którego efektem była też i śmierć dziecka, narzuca się pytanie. CO ZA KRETYN WPROWADZIŁ DO OBIEGU TAKIE OKREŚLENIA, JAK "CAŁKOWITY" CZY "BEZWZGLĘDNY"?
    2. Który idiota wymyślił karanie matki więzieniem? I w ten sposób zmobilizował przeciw rządowi również i tych ludzi, którzy akceptują obecnie obowiązującą w tej materii regulację prawną, są zdecydowanymi przeciwnikami aborcji "na życzenie" oraz sodomickich "ślubów" i "adopcji"?
    3. Dla człowieka umiejącego myśleć i liczyć oczywiste jest, że ponad 90% legalnych aborcji dokonywanych jest z powodów eugenicznych, prawie wszystkie w następstwie wykrycia u dziecka zespołu Downa. Czy nie prościej było domagać się jedynie skatalogowania jednostek chorobowych, aby "ciężka i nieuleczalna wada" nie okazała się paragrafem z gumy, pod który da się podciągnąć prawie wszystko? Już sam brak zespołu Downa na tej liście zmniejszyłby DZIESIĘCIOKROTNIE liczbę aborcji dokonywanych zgodnie z obecnie obowiązującym prawem.
    4. Ordo Iuris zaszkodził obecnemu rządowi bardziej, niż Przestępczość Organizowana, KODoraści, feminazistki, ekoterroryści i dewianci razem wzięci. Nie zdziwiłbym się, gdyby łajdak i aferzysta Soros postawił na nie znających elementarza polityki takich użytecznych idiotów, jak Marek Jurek, Mariusz Dzierżawski e tutti quanti. Bo z jego punktu widzenia taka inwestycja jest najbardziej efektywna.
    I jeszcze jedno. Piszesz o poglądach Rzeplińskiego. Być może rzeczywiście jakieś ma. Ale gdy dostanie nowy rozkaz do wykonania, o tych hipotetycznych poglądach natychmiast zapomni.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Szanowny Stary Niedźwiedziu,
    odniosę się tylko do kwestii Ordo Iuris. Sugerowanie mu związków z Sorosem to jednak gruba przesada. Ordo Iuris ewidentnie przelicytowało w swoim projekcie, ale w niemniejszym stopniu awantura ta wynikła ... przypadkowo. Jest to znakomicie opisane na stronie racjonalista.pl http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,724626

    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czcigodny Krusejderze
      Chyba nie napisałem tego precyzyjnie. Nie twierdzę, że stowarzyszenie Ordo Iuris świadomie współpracuje z tym łajdakiem, lecz że nieświadomie wykonało dla niego kawał roboty i to za darmo. Czyli z jego punktu widzenia odegrało rolę, jak to nazywał niejaki Uljanow, "użytecznego idioty". Więc nie zdziwiłbym się gdyby anonimowo wsparł ich działalność. Relacja między kosztem a efektem biłaby na łeb efekty inwestowania w głąba Swetru i jego jeszcze głupsze zetempówki czy w Szmatławer Zeitung.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Drogi Niedźwiedziu,

      gdyby ten projekt nie został złożony, nie toczyłaby się w ogóle debata na temat zwiększenia ochrony życia, a rząd nie miałby żadnego impulsu do planowanych obecnie zmian (ograniczenie lub eliminacja przesłanki eugenicznej). Temat w ogóle nie zostałby podjęty - przypomnijmy deklaracje składane przez polityków jeszcze jesienią. Tyle.

      Co do możliwości karania kobiet za prenatalne dzieciobójstwo - to jest norma we wszystkich krajach chroniących życie, poza Polską nie ma od niej obecnie żadnego wyjątku. Wiosenne sondaże wskazywały na jej akceptację przez ok. 40-50% Polaków (Ariadna, IBRiS). Taka norma była też obecna we wcześniejszych projektach ustaw o ochronie życia, w tym przedstawionym przez KEP w 1989 r.

      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
    3. Szanowny Tymku
      Żeby było jasne, nie jestem wyborcą PiS lecz K'15.. Mam do działań obecnego rządu wiele zastrzeżeń, zwłaszcza do partactw ministra Waszczykowskiego. Ale wolę anginę od żółtaczki C, bo gdyby do władzy dorwała się koalicja aferałów, durniów plus zielonej agentki towarzyskiej, która "za dopłatą" zrobi wszystko, mogłoby już nie być czego ratować. I nie zapominajmy że jak słusznie zauważył stary łobuz i cynik sir Winston Churchill, "polityka to sztuka osiągania celów, które w danych warunkach są możliwe do osiągnicia."
      Postawmy sobie zasadnicze pytanie. Na czym tak naprawdę nam zależy?
      Jeśli WYŁĄCZNIE na satysfakcji moralnej z podjęcia szlachetnych działań, projekt Ordo Iuris był ideałem. Bo realny efekt tych działań to nieistotny szczegół, który interesować może tylko jakichś księgowych. Rasowy idealista brzydzi się tak przyziemnym podejściem.
      Ale jeśli mniej więcej dziesięciokrotny spadek ilości "legalnych" aborcji uznamy za cel godny wysiłku, należało po prostu walczyć o uszczegółowienie listy "eugenicznej", oczywiście bez zespołu Downa. Jestem przeciwko całkowitej jej likwidacji, bowiem nie potrafię źądać od matki urodzenia dziecka, które przeżyje kilka godzin lub dni, niekiedy do tego bardzo cierpiąc. W końcu medycyna zna wady letalne, to nie jest kłamstwo wymyślone ad hoc przez feminazistki czy "Szmatławer Zeitung".
      Pan prezydent Andrzej Duda coś wspomniał o zgłoszeniu projektu regulacji prawnej, nie zezwalającej na aborcję z powodu wykrycia u dziecka zespołu Downa. Gdyby OI sięgnęło po cel realny, taki projekt już byłby procedowany w komisjach i miałby szansę przejść. Ale oni widocznie wolą jedynie gonić króliczka i błyszczeć swoją szlachetnością. Wulgarne powiedzenie koszarowe głosi, że takich należy odesłać do piaskownicy po uprzednim ogoleniu tego i owego. Ale w tym wypadku taka diagnoza jest trafna.
      Pozdrawiam serdecznie i z góry przepraszam za ewentualne tabletowe literówki.

      Usuń
  14. Typowa "debata": każdy słucha (czytaj: czyta) siebie. Analizujcie argumenty a nie powtarzajcie w koło swoją śpiewkę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy katolik zaczyna myśleć regułami demokratycznymi już przegrał bo udowadnia, że nie wierzy. Projekt OI był i jest dobrą inicjatywą. Kto śledził wydarzenia, godzina po godzinie wie, że był zmowa tego świata aby utrącić projekt. Niestety jednym z elementów był komunikat KEP z 5 X

    OdpowiedzUsuń
  16. Niestety, nieprzemyślana i niekonsultowana z rządzącym PiS em inicjatywa OI "spaliła" na jakiś czas możliwość (i konieczność) zaostrzenia ochrony życia. OI działało w sposób fatalny.

    OdpowiedzUsuń
  17. Inicjatywa była wzorowana na standardach 60 krajów świata i na elementarnych normach etycznych. Jakie standardy powinni proponować ludzie samego sumienia? W Niemczech przez lata proponowano rozwiązania "roztropne", fragmentaryczne, brakowało ludzi stawiających sprawy jasno - i obrońcy życia po prostu utracili wiarygodność i zaufanie zwykłych ludzi. Efekty widać.

    OdpowiedzUsuń
  18. Karalność kobiet to był błąd, podobnie jak prowadzenie śledztw przy poronieniach. Nie do konca przekonywali mnie też sami przedstawiciele OI. Chodź popieram ich słowa całym sercem to podczas wystąpień wychodzil bardzo słabo. Pokrzykiwali, chamsko przerywali rozmowcą, osmieszali rozmowcę. Przydałaby się odrobina pokory. A co do samej sprawy zaostrzenia ustawy to chyba nigdy nie było do niej tak daleko i to tylko przez zagrania OI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt spośród inicjatorów nie zakładał prowadzenia śledztw po poronieniach "z automatu". Ale projekt nie precyzował też okoliczności podjęcia śledztwa, więc ryzyko nadużycia przepisu istniało.

      Druga część wypowiedzi bardzo, bardzo cenna. Gdyby wszyscy związani z inicjatywą wypowiadali się tak spokojnie i rzeczowo jak Pan Tymek ... Tymczasem faktycznie jest mnóstwo głosów takich jak pewnego młodego człowieka, który produkuje się fejsbukowym profilu Młota ...

      Usuń
  19. Śledztwa z automatu nie ale przepis byłby wykorzystywany przez nadgorliwych prokuratorów a jeszcze częściej przez tych chcących mieć święty spokój. Dobre intencje OI są dla mnie oczywiste i szanuje ich za poświęcenie i pasję ale tego chyba nie można było gorzej poprowadzić i nie dziwią mnie głosy o OI jako V kolumnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Skuteczne objęcie ochroną dzieci nienarodzonych polega na wytworzeniu w społeczeństwie norm postępowania, które ogólnie mówiąc chroniłyby życie. Chodzi o takie edukowanie i wychowywanie społeczeństwa aby powstały odpowiednie normy etyczne i jeśli one pośród zdecydowanej większości będą funkcjonować to można je prawnie skodyfikować. Inaczej to szkoda uchwalać ustawy które i tak nie będą przestrzegane, bo przy każdej ciężarnej kobiecie nie postawimy policjanta. Organizacje pro-life na czele z kościołem powinny się skupić na prowadzeniu propagandy. Jak prowadzić skuteczną propagandę to jest w książce "Cybernetyka społeczna" Kosseckiego. No i przede wszystkim trzeba się uczyć, żeby móc narzucić swój nowoczesny język oponentom tej ważnej Sprawy. Polecam ciekawy fragment wykładu o życiu: https://www.youtube.com/watch?v=Kau2Q0X2w_o

    OdpowiedzUsuń